Czyli bransoletek bardzo bling-bling ciąg dalszy. Tym razem dwie - pierwsza powstała na początku grudnia, druga, do 2/3 w tym samym czasie. Potem przytrafiło się, wspomniane w poprzednim w poście, choróbsko nr 1, a następnie choróbsko nr 2... Tak więc druga bransoletka wykończenia doczekała się jakieś dwie godziny temu.
Uwaga, prezentuję:
 |
Fun On Ice - przy zapięciu kostki kryształu górskiego |
 |
Fun On Sand - przy zapięciu nieregularnie fasetowane kulki cytrynu |
 |
A tak się prezentują trzy Funy razem, fioletowy z dwóch postów temu --> TU |
Ha! Ale to jeszcze nie koniec ;p Do kompletu (albo i nie kompletu... ja nie lubię kompletów... nosić a robić jeszcze nie wiem) Fun On Ice powstały kolczyki.
A o to one (również z kryształem górskim):
A na koniec tego, przesadzonego w kwestii ilości zdjęć, posta podzielę się myślą ;p Ostatnio u mnie na warsztacie sporo drutowych robótek, a to czapki (w ilości chyba zbyt dużej), a to rękawiczki, chusty puchate, torba nawet i odwlekany w nieskończoność sweter; zauważyłam, że to już nie pierwszy mój post, w którym dziele się tym (auto)spostrzeżeniem. Zdarzyło mi się również coś niecoś z moich "dziergadeł" tu wrzucić... ale bez przesady bo to przecież blog koralikowy, biżuteryjny a nie włóczkowo-drutowo-szydełkowy. Kończąc tę nieco przydługą (i nie na temat) myśl - zapytuję siebie i Was, a może byt tak równolegle blog drutowy...?
I jeszcze jedna sprawa, wkrótce na blogu coś koralikowego, czego jeszcze u mnie nie było :D